Polak Polakowi nierówny?
Znaczna część analiz empirycznych – wespół z całą gromadą modeli teoretycznych – wskazuje, że pewna skala nierówności przyspiesza tempo wzrostu gospodarczego. W naturalnym rozumieniu nazwalibyśmy je więc „dobrymi”. Czy jednak wzrost PKB na „krzywdzie niektórych” jest w ogóle dobrym? I co oznaczać może tak praktycznie „krzywda niektórych”? Druga grupa badań wskazuje, że jeśli źródłem nierówności są ograniczenia w dostępie – np. do edukacji –traci na tym cała gospodarka, rozwijając się wolniej. Komu w tej kwestii zawierzyć? Goethemu czy Senece Młodszemu?
Osobną kwestią jest sama natura nierówności. Choć raczej nie martwi nas za bardzo to, że niewiele osób zarabia bardzo dużo (uciekająca „góra” rozkładu dochodów), głównie jej poświęcamy uwagę w rozmowach o nierównościach, przy ruchach społecznych takich jak Bottom 99% czy sporach o system podatkowy. Za to martwić nas wszystkich powinno to, że pewna grupa osób zarabia mało (nienadążający „dół” rozkładu dochodów), co jednak zazwyczaj zbywamy prostymi wyjaśnieniami („nie chce im się pracować” albo „mają pecha”). A może w ogóle nie dochodami trzeba się martwić?